Poszukując drugiej strony obrazu
Dwa wyznania towarzyszą artystycznym poszukiwaniom Bogdana Wojtasiaka. „Malarstwo to akceptacja życia” głosi przesłanie pierwsze. „Maluję, aby osiągnąć pewien obszar wolności” deklaruje drugie. Warto w przywołanych wyznaniach rozpoznać fragment drogi prowadzącej do świata, który wyłania się z obrazów Wojtasiaka. W świecie tym sztuka tylko wtedy wspomaga radość życia, gdy stawia przed nim coraz wyżej poprzeczkę wolności. Jaka to wolność? Wpisana w tworzywo artystycznych działań polega głównie na zachęcaniu do namiętnego obcowania ze światem, które zdolne byłoby prowokować wciąż jego nowe wizualizacje. Obrazy Wojtasiaka zakochane są w świecie, który je otacza i którego za wszelką cenę chcą być znaczącym fragmentem. To miłość odwzajemniona. Żadna interwencja obrazu w świat nie jest bowiem ostateczna; żadna go nie ogranicza, każda wspomaga ukrytą potencjalność. Dlatego świat nie musi się przed nią bronić; przeciwnie, nieustannie akceptowany przez obraz, dojrzewa wraz z nim, ukazuje nam nowe możliwości i jednocześnie delikatnie przypomina o zasadności powrotów do możliwości minionych.
Dramatem dzieła jest świadomość nieuchronnego końca powstawania nie tylko na poziomie jego interpretacji, lecz i w wymiarze życia, które najpełniej odnajduje się w postawie twórczej. Wojtasiak strara się konsekwentnie koniec taki od powstającego obrazu możliwie radykalnie oddalać. Jak sam przyznaje, lubi go długo „prowadzić” – pokrywa powierzchnię płótna wieloma warstwami, a następnie je „zdejmuje”, zamalowuje i domalowuje nowe. Nierzadko korzysta z gotowych materiałów. Nawet plama zastygła już na płótnie może w każdej chwili zainicjować proces dalszego tworzenia się obrazu. Wartość farby nie sprowadza się zatem tylko do jej wizualności pierwotnie utrwalonej przez płótno, lecz nade wszystko dzieje się pomiędzy możliwościami, których nie sposób przewidzieć. Ryszard K. Przybylski trafnie zauważył, że „Wojtasiak każe nam zatrzymać się przy samej czynności odsłaniania”. Chodzi o nadzieję rozbierania zarówno obrazu, jak i świata. Podobnie jak w striptizie intryguje jego zapowiedź, nudzi – wspomnienie. Nie ma bowiem jednego obrazu, który mógłby udźwignąć nieznośną lekkość początku i końca świata.
Prawdziwa wolość jest zawsze początkiem, nigdy końcem. To przesłanie towarzyszy Wojtasiakowi, kiedy w swoich pracach wraca do pytania o naturę obrazu przewrotnie interesując się jego „drugą stroną”. Artysta chce, aby obraz przemawiał nie tylko swoją skazaną na upublicznienie „twarzą”, lecz niejako samym sobą. Prawdą obrazu jest bowiem nie tylko to, co widzimy, lecz również to, co niewidoczne, co poświęcono na ołtarzu zapomnienia. „Podglądając” na przykład drugą stronę pracy „W ogrodzie” wchodzimy w pejzaż, który ukryty przed mniej dociekliwymi odbiorcami, wciąż pozostaje pejzażem wyłącznie dla niektórych. Nie chodzi oczywiście o to, by strony obrazu rywalizowały zee sobą lecz współpracowały, tworzyły całość na miarę świata, który skutecznie wymyka się jakiejkolwiek jednowymiarowości.
Sztuka ratuje świat przed możliwością zamknięcia go w jednym odczytaniu; pyta o nowe sensy i znajduje je. Wojtasiak manipulując płótnami, nie traktuje instrumentalnie ich powierzchni: to raczej wyraz zaufania do idei powrotu, przekonanie, że każde zdrapywanie przypomina o źródłach, które jednakże pod wpływem przypomnienia zmieniają się, odsłaniają nową postać.
Wiara w anamnestyczną moc światła i koloru jest w tej twórczości często przekorna, by nie powiedzieć bolesna. Jeśli jednak bliski jest jej duch herezji, zawsze przecież bytuje on w świecie jak najbardziej ortodoksyjnej harmonii. Bo o trudną harmonię i o trudny ład a zatem o możliwość trudnego zadomowienia – w tej sztuce zawsze chodzi. Dlatego Bogdan Wojtasiak ma zaufanie zarówno do tradycyjnych środków malarskiego oswajania, jak i do świata samego. Nie waha się także wykorzystać znalezionej przypadkowo deski, kawałka drewna, siermiężnego płótna, nieco zardzewiałej blachy. No cóż! Prawdziwa sztuka nie boi się prawdziwego świata, który chce być obecny w jej ciele. Również prawdziwy świat nie powinien lękać się zmysłowego kontaktu z prawdziwą sztuką.
Prof. Roman Kubicki, z katalogu wystawy w Pałacu Górków, Poznań 1999
Przeczytaj inne teksty